środa, 24 września 2008

Pamietacie co pisalam o 5 rano?

Zeby nie byc goloslownym - jest 5:40 na zegarze w laptopie, ktory spieszy sie o 15 minut. Z reszta wszystkie zegarki, na ktore mam wplyw, spiesza sie od 7 do 15 minut, co jest moim sposobem na niespoznianie sie. Niedzialajacym sposobem.

O tej piatej z kawalkiem rano sa dobre wiadomosci. Julka wraca dzis do przedszkola po 2 tygodniach siedzenia w domu. Hurra. Wiem, maupa jestem. Ale musze w koncu wrocic do normalnej pracy i funkcjonowania, bo tyle zaleglosci sobie narobilam, ze zaczynam bac sie. W poczcie sluzbowej 60 maili od poniedzialkowego wieczoru. Boje sie zagladac na prywatne konto. Spotkam sie tez dzis ze scrapuszkami. W koncu! Chyba jestem uzalezniona od srodowych spotkan, poniewaz zaczelam odczuwac syndrom odstawienia ;) Poza tym mam za soba telefon do Australii i 2 do USA, udane, jak mi sie wydaje, bo o ile po angielsku moge pisac, tak mowienie jest dla mnie nadal meka. A australijski angielski to jednak specyficzny rodzaj angielskiego :)

I zeby nie bylo, ze 2 tygodnie siedzenia w domu byly bezowocne :) Zaowocowaly przemysleniami, przemyslenia pociagnely za soba pewne decyzje. W moim zyciu szykuje sie rewolucja. I dobrze. Najwyzszy czas ku temu! Na szczescie wspieraja mnie wazne dla mnie osoby (a przynajmniej mam takie odczucie) z Domowym na czele (ktory, bylam pewna, bedzie najbardziej na NIE nastawiona osoba). Czego wiecej potrzeba? :)

poniedziałek, 15 września 2008

Na chorobowym

Nadal jestesmy na chorobowym :)
Z Julka lepiej, ze mna gorzej - koty przyzwyczaily sie do jedzenia o 5.00. Masakra.

Dzis Slonce Moje Ukochane Anai przeslala mi kilka zdjec scrapkowych. Dopiero wlaczylam komputer (pierwszy raz od soboty) i taka mila niespodziewajka :)

Zdjecia przedstawiaja zalegle rzeczy, ktore powinnam byla dac Autorce zdjec daaawno temu. Po pierwsze etui na ATC z wymiany, ktora organizowalam dawno temu i razem z UHK (cmok cmok) wrobilysmy Anai w udzial straszac myszami scrapowymi :D
Widok ogolny


Z gory widac motylki ;)


A tu otwarty. Z motylkami oczywiscie :D I nawet widac troche embossing


No i zalegly prezent imieniowy. Jak zawsze u mnie musi byc praktyczny ;) Stad blok szkolny wsadzony, zeby bylo widac, ze mozna wymieniac. No i nieodzowna wrozka. To zaczyna przaradzac sie w manie wrozkowa.. Ale jedni maja manie ptaszkowa, inni kwiatkowa czy sowowa, a ja mam wrozkowa ;)









Dobranoc :)

czwartek, 11 września 2008

Lat temu 4 dokladnie

Lat temu 4 (slownie CZTERY) siedzialam na lozku szpitalnym i wpatrywalam sie w owiniete w zoltobury sprany kocyk szpitalny To To. Balam sie To To dotknac. Bylam przerazona. Pamietam jaka mialam jedna jedyna mysl: "Boze, no i co teraz..." i tak w kolko.

Dzis sytuacja sie powtarza. Tez siedze kolo Julii i pilnuje, zeby jakos przespala te noc. Urodziny z chorubskiem, nie zazdroszcze..

Sto Lat Coreczko :) Kocham Cie!



PS. To To vel Julka trafila do pieknego, wypranego w specjalnym hypoalergicznym proszku dla niemowlat, obowiazkowo w rozowym kolorze (co z tego, ze rozowe moro)kocyka bardzo szybko. Jak tylko polozne oddaly moja torbe uprzednio sprawdziwszy czy nie przemycam niedozwolonych w szpitaly przedmiotow takich jak smoczek-uspakajacz lub pieluchy tetrowe ;) Co nie zmienia faktu, ze jestem Wyrodna Matka:P

środa, 10 września 2008

Przepraszam, ale jestem... zla

Dzis wybitnie nieskrapowo. Skrapowo bedzie jak Anai wejdzie w posiadanie namiotu bezcieniowego. Cokolwiek to jest ;)

Dzis o tym, ze jestem zla.

I w sumie cokolwiek napisze to obraze kogos... Dlatego powiem jedno: nie ma nic gorszego jak bycie samotna matka*. Utrzymanie dobrych ukladow z ojcem dziecka to nielada wyzwanie. Wiec jak zobaczycie na mojej glowie kolesia tanczacego kankana z przytupem, to badzcie pewni, ze to Tata Julki. A wszystko w imie Dobra Dziecka.

A niech to!

Mam w nosie, ze ta piosenka to czysty kicz.


*Samotna Matka to kobieta wychowujaca dziecko bez ojca. Nawet jezeli jest w zwiaku z innym mezczyzna. Niestety.

środa, 3 września 2008

Moze sie uspokoi..?

Dzis stalam sie posiadaczka ziemska. Mam cale 800 metrow kwadratowych swojego miejsca na ziemi. Znaczy inaczej. Dzis zostalam Oficjalna Posiadaczka, bo dbam o duperele i place rachunki za to miejsce od ponad roku. Troche spadl mi kamien z serca, troche mi ulzylo, a troche jestem przerazona. W koncu Rodzice Domowego przestana mi chrzanic nad uchem przy kazdej najdrobniejszej probie przestawienia mebli, ze to jeszcze nie moje. Niech tylko aktualnie byli wlasciciele zabiora swoje rzeczy i bedzie to juz moje i tylko moje miejsce na ziemi :) W sumie przerazony jest moj portfel tylko :) Ja juz planuje...

A czy sie uspokoi..? W przyszlym tygodniu zmieniaja dach. Wiec raczej niebardzo ;) Ale nadziei nie nalezy tracic :) Rzut oka przez plot wyglada tak:



Dzis samotne Dobranoc. Domowy jeszcze na szkoleniu obslugi nowego rentgena. Przynajmniej tak mowi...